wtorek, 3 lutego 2015

Epilog


|Będę cię kochać do końca życia. A jeżeli jest coś potem, będę cię kochać także po śmierci. Czy mnie rozumiesz?|


*trzy miesiące później, Leo*
- Czyli to już jej ostatnia wizyta kontrolna? - spytałem szczęśliwy lekarza. Pokiwał twierdzącą głową a Leila złapała mnie za rękę i po pożegnaniu terapeuty wyszliśmy z gabinetu. Staliśmy przed drzwiami i wpatrywaliśmy się zahipnotyzowani w swoje oczy. Przejechałem opuszkiem palca po małej bliźnie na policzku Lee. Ta zawstydziła się i spuściła głowę. Wziąłem ją w ręce i delikatnie musnąłem jej usta. Opierając się czołem o nią wypowiedziałem parę słów. 
- Jesteś taka piękna - zacząłem - Pragnę widzieć Cię każdego ranka do końca swoich dni - wpiłem się w jej usta a dziewczyna owinęła rękoma moją szyję. Wybudziła się ze śpiączki półtora miesiąca temu. I od tamtej chwili co trzy dni chodziłem z nią na wizyty do doktora. Nie chciałem jej zostawiać samej, już nigdy. 
- Kocham Cię tak mocno, że aż boli mnie serce - powiedziała, kiedy się od siebie odkleiliśmy. Szeroko się uśmiechnąłem. Chwyciłem ją w pasie i wyprowadziłem ze szpitala. Leila jest najdzielniejszą i najuczciwszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem. Nie spodziewałem się, że jej charyzma może pochłonąć mnie całego. Shakira i Gerard spodziewają się drugiego dziecka a mały Milanek co chwilę wypytuję się rodziców skąd ten dzidziuś wziął się w brzuchu mamy. Wyobraźcie sobie zakłopotaną minę Geriego. Neymar stara się ustabilizować i zamierza oświadczyć się Cah, mamie jego małego synka. Alves nadal szuka właściwej drogi życia poprzez nadmierne chęci przygód, imprezowanie. Bartra ożenił się z piękną dziennikarką i już tylko czekać na powiększenie rodziny. A ja? Wyczekuję tylko na odpowiedni moment by zacząć nowy rozdział z Leilą. Jednak najpierw muszę dopilnować tego, aby czuła się bezpieczna. Nie spocznę póki tak się nie stanie. Lee zaczyna coraz częściej się uśmiechać i być tak pełna życia jak kiedyś. Jesteśmy na dobrej drodze pełnej szczęścia. 
________________________
No to teraz czeka mnie do napisana przemowa. 
Będąc szczera jest to jedyny blog, który udało mi się zakończyć. Na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Uważam, że skończyłam go nie dokończając paru istotnych wątków, ale nie miałam na nie innego pomysłu. To dało mi do zrozumienia, że czas tej historii powoli dobiega końca. Brak pomysłu i pisanie na siłę nie równa się z niczym dobrym. Starałam się robić wszystko, aby ta opowieść nie była nudna. I wydaję mi się, że dobrze spisałam się pod tym względem. Rozdziały również nie są napisane 'ubogo' czyli osiągnęłam swój cel. Dziękuję za wszystkie komentarze, wyświetlenia a szczególnie za wytrwanie ze mną do końca. To wiele dla mnie znaczy. Na pewna nie kończę swojej działalności na bloggerze. Potrzebuję chwile czasu, aby wymyślić zarys nowej historii. Głównym bohaterem jednak nie byłby już chyba Leo. Zastanawiałam się nad Bartrą, Ramosem czy też Sergio Aguero. Sama jeszcze nie wiem a psikus może wyjść taki, że jednak znowu będzie o Messim. Pożyjemy zobaczymy :) Chcę wam jeszcze raz z całego serca podziękować.     

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 10


|Wszystko straciło sens|


*Perspektywa Leo*
- Pana partnerka straciło bardzo dużo krwi - siedziałem w gabinecie lekarskim chwile po dwugodzinnej operacji Leily - Jej organizm nie funkcjonuje prawidłowo, ledwo trawi środki uspokajające co oznacza, że z dalszym leczeniem będziemy musieli zaczekać z tydzień czasu - zatrzymał się na chwile, aby wziąć oddech - Przez ten okres czasu będzie w śpiączce. Nie możemy panu obiecać czy na pewno wybudzi się po tak krótkim czasie. Są na to jednak nikłe szanse - zakończył.
- Ile według pana będzie w śpiączce? - spytałem drżącym głosem. Lekarz spuścił głowę. Nie wróżyło to niczego dobrego. 
- Jeśli mam być z panem szczery przewidujemy minimum miesiąc czasu - podejrzewałem, że to powie - Nie jesteśmy jednak pewni czy się obudzi - dodał cicho, smutnym głosem. Popatrzyłem na niego z przerażeniem - Zrobimy co się da, aby ją uratować - podziękowałem mu ze łzami w oczach i opuściłem gabinet. Pod jej salą zauważyłem Gerarda, Shakire, Neymara, Bartre i Alvesa. Przeszedłem obok nich nie mówiąc ani słowa od razu kierując się do swojej dziewczyny. Usiadłem na krześle niedaleko jej łóżka i złapałem ją za rękę. 
- Czuję się o wiele lepiej kiedy jesteś w pobliżu - przetarłem łzę spływającą z mojego policzka i delikatnie się uśmiechnąłem - Akceptujesz mnie za to kim jestem. A ja staram się robić wszystko abyś była szczęśliwa. Pokochałem Cię od pierwszej minuty, już wtedy wiedziałem, że jesteś dla mnie najważniejsza. No, bo przecież uratowałem ci życie? - zmarszczyłem brwi - Nie chciałem tego do siebie dopuścić, byłem jeszcze z Antonellą. Gerard pokłócił się ze mną z pięć razy o Ciebie - zaśmiałem się - Próbował mi to uświadomić a ja niepotrzebnie Cię zbywałem. Teraz jednak wiem czego chcę. Chcę żebyś ty towarzyszyła mi do ostatniej minuty ziemskiego życia. Więc musisz się wybudzić rozumiesz? - mocniej ścisnąłem jej dłoń i pozwoliłem paru łzom spłynąć po moim policzku. Przetarłem je i skierowałem się do wyjścia. 
- Kocham Cię - powiedziałem jeszcze po czym otworzyłem drzwi. Spojrzałem na grupę, która z niecierpliwością wyczekiwała odpowiedzi. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem mówić. Zasługiwali na prawdę bardziej niż ktokolwiek inny na świecie. Byli dla niej tak samo ważni jak ja. 

§  

Błądziłem ulicami słonecznej Barcelony. Nie umiałem już znieść widoku szpitalnych korytarzy. Shakira z chęcią zgodziła się mnie zastąpić i czekać na jakieś poprawy stanu zdrowia Lee. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Dlaczego ten chłopak, zrobił jej aż taką krzywdę. Widok zakrwawionego ciała Leily na pewna długo mnie nie opuści. Przynajmniej do momentu wybudzenia się ze śpiączki. Jedyne o czym teraz marzę to usłyszeć jej cudowny piskliwy głos. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Nie patrząc na rozmówce wcisnąłem zieloną słuchawkę.  
- Dzień Dobry. Tu główny posterunek policyjny w Barcelonie. Czy mam zaszczyt rozmawiać z panem Lionelem Messim? - zapytał. Zdezorientowany od razu potwierdziłem swoje dane - Dzwonię w sprawie próby zabójstwa pańskiej partnerki.       
- Tak, proszę mówić dalej - odparłem.
- Oskarżony, Pan Josh Dashner, jest stałym pacjentem zakładu psychiatrycznego w Madrycie. Nigdy nie powinien opuszczać  swojego pokoju a władze ośrodka zostaną skazani na karę pieniężną w celu nie upilnowania niebezpiecznego pacjenta. Nic więcej jednak w tej sprawie nie jesteśmy w stanie zrobić. Sąd z pewnością uzna go za niepoczytalnego w chwili popełniania przestępstwa i zostanie on odesłany do zakładu. Ale to już tylko formalność - odpowiedział.  
- Rozumiem. Więc mogę użyć stwierdzenia, że jesteśmy wolni od tego mężczyzny? - zapytałem. 
- Musi pan później przyjść podpisać papiery za panią Leile Carver. Z tego co wiemy jest w śpiączce. 
- Kiedy mam się zjawić w komisariacie? - chciałem to zrobić jak najszybciej, aby w końcu móc odetchnąć od tej całej sprawy. 
- Nie musi się Pan śpieszyć - powiedział ciepłym głosem komendant. 
- Jestem niedaleko więc zaraz się tam zjawię. Dziękuję za informacje, do widzenia - rozłączyłem się. Byłem kilka kroków od policyjnego budynku więc nie widziałem powodu czemu nie skończyć tego tu i teraz. Podpisałem z kilka dokumentów, które uważnie przestudiowałem i oddałem je w ręce starszego policjanta. Jedyne co zostało mi teraz, to czekać na poprawę zdrowia Lee. Wiążę z nią przyszłość, wręcz, nie wyobrażam sobie jej bez niej. Potrzebuję ją. Powolnym krokiem wracałem do szpitala. Po drodze rozdałem parę autografów starając się nie okazywać kibicom powodu do zmartwień. Bez nich bylibyśmy nikim. Dzięki nim czujemy się potrzebni i w głębi wszystkie bramki kierujemy do nich. Po ostatniej passie remisów i porażek zostali tylko sami prawdziwi kibice. żadnych sezonowców. I tak rozmyślając znalazłem się u boku Shakiry w pięć minut. Uśmiechnęła się do mnie a ja po prostu się do niej przysiadłam. Oparłem głowę o ścianę i zamknąłem oczy.
_____________________

Wielkimi krokami zbliżamy się do końca opowiadania :) No, bo w prawdzie został już tylko epilog. Dziękuję wam za wszystkie komentarze i miłe słowa. Były dla mnie wielkim natchnieniem. Ale nie teraz będę się rozczulać, bo mam do napisania jeszcze epilog! :)