|Czyste sumienie|
*Leila*
Ruszyłam w stronę wyjścia ze szpitala. Przed chwilą dostałam zezwolenie na powrót do domu. Spędziłam tu jedną noc i ani razu nie widziałam Leo. Musiał mieć chyba ciekawsze zajęcie niż opieka nade mną. Ale nie mam zamiaru się poddawać. Wiem, że nadal mu na mnie zależy. I będę o niego walczyć do końca swoich sił. Shakira, Gerard i Neymar byli przy mnie cały czas. Jednak teraz każdy niefortunnie miał jakieś zajęcie i sama musiałam udać się do domu. Teraz którego? Postanowiłam pojechać do apartamentu Messiego. Słyszałam, że opuścił wczorajszy i dzisiejszy trening przez co nie został powołany na jutrzejszy mecz. Nikt nie wiedział gdzie on jest. Nawet Bartra, który spędzał z nim ostatnio sporo czasu i Sergio Aguero jego najlepszy przyjaciel nie chciał pisnąć słowa. Otworzyłam drzwi mieszkania i wzięłam głęboki oddech. Czułam się jak w domu. Odłożyłam kluczyki od samochodu na blacie w kuchni i nalałam sobie soku bananowego. Stałam przez chwilę i rozkoszowałam się smakiem. W szpitalu podają do picia samą wodę. A muszę przyznać nie za bardzo lubię ją pić. Stałam oparta o blat kuchenny, gdy usłyszałam jak ktoś obijając się o ściany schodzi po schodach. Było to dość donośne. Tak jak się spodziewałam zauważyłam na wpół żywego Leo. Nic dziwnego, że nie otwierał drzwi. Wyglądał jak trup.
- Leila - usiadł ciężko na krześle - Byłaś tamtej nocy u mnie prawda? - uśmiechnął się i pokręcił głową. Kiwnęłam mu na tak - Domyślam się, że wiesz już w co się wpakowałem i za wszelką cenę chciałaś mi pomóc - stwierdził.
- Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Jeżeli coś by Ci się stało nigdy bym tego sobie nie wybaczyła. Nie przejmuj się mną do cholery. Zrób co masz zrobić i wyciągnij się z tego bagna - wzięłam głęboki oddech - Nie interesuję mnie twoje zdanie, bo i tak ci pomogę. Oddam za Ciebie nawet życie - dodałam. Przekręcił się no krześle i spuścił głowę. Podeszłam do niego i wzięłam ją w dłonie. Łzy spływały mu z oczu. Usiadłam ukradkiem na nim i mocno przytuliłam. Ten wtulił się we mnie i po chwili po pomieszczeniu rozległ się głośny płacz. Bardzo mocno mnie ściskał, nie przeszkadzało mi to. Jest całym moim światem.
§
Siedzieliśmy na kanapie w salonie i oglądaliśmy serial komediowy. Opierałam się plecami o próg kanapy a nogi spoczywały na Leo. Spojrzał na mnie a ja na niego. Przybliżyłam się do chłopaka, nie ścigając przy tym nóg. Lekko nachyliłam się nad nim i musnęłam jego usta. Ten pogłębił pocałunek. - Teraz wszystko ci opowiem - powiedział kiedy się od siebie oderwaliśmy - To co ci się stało w kolano - dłoniami przejechał po bliźnie a po moim ciele przeszły ciarki - Wcale nie było przypadkiem - spojrzałam na niego zaskoczona - Gra w kłamstewka jest czymś w rodzaju katastrofy lotniczej. Kiedy nie umiesz opanować samolotu a twoją jedyną opcją jest pociągnąć za sprzęgło co grozi przyśpieszaniem nieuniknionego lub w najlepszym przypadku marną deską ratunku. Razem z chłopakami pociągnęliśmy za sprzęgło i niestety przyśpieszyło to katastrofę - delikatnie się uśmiechnął - Jej jedyną zasadą jest gra o życie. Jeżeli poddasz się przed końcem odpadasz i możesz przedwcześnie zakończyć swój rozdział. Trwa trzy miesiące. Co dzień musisz spełniać polecenia 'szefa'. Jeżeli chcę żebyśmy przegrali to musimy to zrobić. Czasami da nam również zremisować. Może kazać nam zerwać kontakty z najbliższymi i tego podobne sprawy - zastanowił się - Jak pewnie wiesz moja gra trwa już miesiąc. Ci ludzie są naprawdę groźni. Ciary przechodzą mnie na samą myśl spotkania się z nimi. Jedyną luką w całej sprawie jest fakt, że aby uniknąć utraty życia mogę wynegocjować z nimi pokój. Co udało się zaledwie dwóm osobom. I właśnie za dwa dni idę do nich. Jeżeli mi się nie uda moje pociągnięcie sprzęgła zakończy się jeszcze gorzej niż na początku - po jego policzku spłynęła samotna łza - Idę walczyć o nas wszystkim. Xaviego, Neymara, Gerarda i Daniego - dodał.
- Idę z tobą - odpowiedziałam. Pokiwał stanowczo głową na nie - Jak już dzisiaj powiedziałam nie interesuje mnie twoje zdanie..
§
*Dwa dni później*
- Poinformowałem ich wcześniej, że będzie towarzyszyła mi jedna osoba - powiedział Leo i mocno ścisnął mnie za rękę. Staliśmy przed olbrzymią czarną bramą i czekaliśmy aż szef zezwoli nam na wejście. Co stało się chwile później. Znaleźliśmy się w starym opuszczonym magazynie. Na środku było krzesła a na nim siedział napakowany człowiek z opaską na głowie.
- Poinformowałem ich wcześniej, że będzie towarzyszyła mi jedna osoba - powiedział Leo i mocno ścisnął mnie za rękę. Staliśmy przed olbrzymią czarną bramą i czekaliśmy aż szef zezwoli nam na wejście. Co stało się chwile później. Znaleźliśmy się w starym opuszczonym magazynie. Na środku było krzesła a na nim siedział napakowany człowiek z opaską na głowie.
- Czekam na wasze argumenty - zaczął ochrypłym i znudzonym głosem.
- Chciałem... - powiedział Messi, ale zatrzymał się w połowie. Stracił tą pewność siebie, którą napawał mnie przed wejściem do tego pomieszczenia. Jąkał się i nie umiał znaleźć odpowiedniego słowa. Zrobiłam krok do przodu co spowodowało że stałam pół metra od lidera.
- Przyszliśmy tutaj ściągnąć tę klątwę - przewróciłam odważnie oczami - Jakimi argumentami mamy niby sobie pomóc? Jesteśmy tu, aby coś zdziałać a nie bawić się w gierki jak małe dzieci dupku - słyszałam jak Leo z tyłu prosił mnie, abym trochę pohamowała. Ale ja tu byłam uratować mojego chłopaka i nic innego się nie liczyło. Podszedł do mnie mężczyzna z jego prawej strony i spoliczkował. Złapałam się za piekące miejsce.
- Ty sukinsynie! - Leo próbował wyrwać się z objęć ochroniarzy i mi pomóc jednak nie dał rady.
- Ty sukinsynie! - Leo próbował wyrwać się z objęć ochroniarzy i mi pomóc jednak nie dał rady.
- Myślisz, że boję się tych twoich zarośniętych i brzydkich goryli? - spytałam lekceważąco wyprostowując się. Przymierzył się do drugiego strzału jednak szef mu zabronił - Możecie mnie nawet zabić tylko zostawcie ich w spokoju. Widzę, że jesteś kolejnym nieszczęśliwym ćpunem, który kiedyś miał życiowe cele, ale wszystko przepadło. Chcesz się za to zemścić na innych ludziach, nienawidzisz ich. Chcesz krzywdzić - spojrzał zszokowany na mnie a jego twarde oblicze powoli miękło - Zanim wyprawiać takie rzeczy powinieneś wejść się w garść i zaczął nadrabiać to co straciłeś! Stoisz w miejscu. Po co? Żeby dać satysfakcje tym wszystkim, którzy ci nie pozwolili zdobyć szczęście gdzie najbardziej go szukałeś? Jeżeli tam go nie znalazłeś to wskazówka, że trzeba szukać gdzie indziej - wstał i podszedł do mnie. Messi szarpał się z 'gorylami' bojąc się, że chcę mi zrobić krzywdę. Sama tak przez chwilę myślałam. Jednak po chwili zobaczyłam w jego oczach nadzieje. Widziałam w nich światełko, które zaczęło delikatnie świecić.
- Masz racje - przemówił a moim ciele przeszły ciarki - Masz cholerną rację - dodał - Wypuście ich i spalcie ich umowy - nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
- Ale szefie - spotkał się z protestami jednak nic z tego nie zrobił obrócił się na pięcie i wyszedł. Oni zaraz za nim.
- Nie chce was więcej widzieć - zawołał jeszcze. Po chwili zauważyliśmy ogień i wtedy byliśmy pewni, że spalili ich umowy. Pośpiesznie odwróciliśmy się i wyszliśmy.
§
- Kochamy Cię! - chłopacy rzucili się na mnie ze łzami w oczach. Byli mi tak bardzo wdzięczni. Nie chcieli mnie puścić. Słyszałam jak Shaki z tyłu cicho się śmieje. Gerard odkleił się od reszty i podszedł do niej.
- Przepraszam kochanie - zaczął - Jesteś najważniejsza osobą w całym moim życiu. Ty i Milanek - Shakira wpadła w jego objęcia i uwierzcie nie miała zamiaru go puszczać. Jej skarb w końcu wrócił. Udało mi się w końcu wyrwać z ich uścisków i odeszłam na stosowną odległość. Nie było mi jednak dane odpocząć, bo po chwili Leo podniósł mnie do góry, przyparł do ściany i namiętnie pocałował.
- Przestań, za dużo tu ludzi - powiedziałam cicho się śmiejąc, jednak pragnęłam więcej.
- Przepraszam kochanie - zaczął - Jesteś najważniejsza osobą w całym moim życiu. Ty i Milanek - Shakira wpadła w jego objęcia i uwierzcie nie miała zamiaru go puszczać. Jej skarb w końcu wrócił. Udało mi się w końcu wyrwać z ich uścisków i odeszłam na stosowną odległość. Nie było mi jednak dane odpocząć, bo po chwili Leo podniósł mnie do góry, przyparł do ściany i namiętnie pocałował.
- Przestań, za dużo tu ludzi - powiedziałam cicho się śmiejąc, jednak pragnęłam więcej.
- Zaraz to się zmieni - nadal trzymając mnie na rękach otworzył cudem drzwi i wróciliśmy do siebie.
_______________
Tak się zagmatwałam w tej grze w kłamstewka, że po prostu musiałam już ją zakończyć w tym rozdziale ;p Przewiduję ten blog na 10 rozdziałów + epilog, ale jeszcze wszystko może się zmienić ;)
Najlepszy, genialny wprost idealny. Czytając ten rozdział przechodziły mnie ciarki, ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło. Odważna Leila uratowała chłopaków. Nie wiem co mogłabym jeszcze napisać po prostu wspaniale piszesz i czekam na następny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńGenialny! :D Czekam na następny :) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń