sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 9


|Zaufanie to podstawa|

Od dwóch dni próbuje znaleźć tego chłopaka, który przyniósł do domu mój szal. Nie jest to łatwe zadanie. Shakira wyciągnęła od Leo tylko to, że był wysoki, miał brązowe włosy i niebieskie oczy. Przedstawił się jako Josh. Nawet nie macie pojęcia ilu chłopaków pasuje do tego opisu w samej Barcelonie. Obiecałam sobie kiedyś, że będę odpowiedzialna za mój związek z Messim do samego końca. Dlatego nie płacze tylko próbuje zrobić co się da, żeby to naprawić. Powoli tracę nadzieje, ale nadal próbuje. Leo 'zamieszkał' tymczasowo u Gerarda, więc ja zostałam w naszym domu. Siedziałam na kanapie i piłam sok truskawkowy. Znudzona przemieniałam kanały, nic mnie nie zainteresowało więc skierowałam się na górę. Jednak nie to było mi dane, gdyż usłyszałam dzwonek do drzwi. 
- Już idę - zawołałam i odłożyłam szklankę z sokiem na stół. Po chwili byłam już pod drzwiami i natychmiast je otworzyłam. Moim oczom ukazał się wysoki brunet o niebieskich oczach. Przypomina się wam coś? - Czego chcesz? - spytałam.
- Słyszałem, że mnie szukasz - ruszył brwiami w górę i w dół po czym oparł się o framugę drzwi. 
- A ja się pytam czego od nas chcesz? Nie znam Cię a jednak postanowiłeś zrujnować moje szczęście - odpowiedziałam będąc pewna siebie, aż tak bardzo, chyba pierwszy raz w życiu. Ten zrobił krok do przodu i był już w moim mieszkaniu - Wyjdź stąd - moja wiara zaczynała powoli się ulatniać. Zamknął drzwi a ja pobiegłam szybko do kuchni.
- Nie uciekniesz mi - powiedział cicho się śmiejąc. Stałam za blatem kuchennym a on był zaraz po drugiej stronie. Wzięłam w ręce nóż.
- Nie boje się Ciebie - nie było to w zupełności prawdą. Ręce drżały mi jak oszalałe. I myślę, że nie umknęło to mężczyźnie. Wyjął z kieszeni scyzoryk. Promienie słoneczne odbijały się w naostrzonym ostrym przedmiocie.
- Nie poznajesz mnie? - spytał z kpiną - To przecież ja. Twój najlepszy przyjaciel z szarego dzieciństwa - wtedy coś mnie olśniło. Wiem kto to jest. To ten Josh. Chłopak z którym zaprzyjaźniłam się w przedszkolu, gdy mieszkałam jeszcze w Madrycie. Byliśmy nierozłączni do szóstej klasy. Później tyle stało się w moim życiu, że go od siebie odsunęłam. Spotkaliśmy się w naszej kryjówce na obrzeżach miasta, ponieważ chciałam go przeprosić. Ten jednak przygniótł mnie do ściany i pocałował. Szarpałam się, krzyczałam. To był fragment dzieciństwa, który schowałam za drzwiami swojego umysłu, to był mój pierwszy pocałunek. Uderzyłam go wtedy pięścią w brzuch i przerażona uciekłam. Po moim ciele przeszły ciarki. Przez niego moje życie straciło sens, a ogień i woda stały się ulubionymi żywiołami. Przypominały mi dwulicowość. Ten ból. Nie umiałam nikomu zaufać, nie zwierzałam się nawet rodzicom, często uciekałam z domu na dwa-trzy dni. Każdy się ode mnie odwrócił. I żyłam pogrążona w smutku do momentu przeprowadzki do Barcelony. Tyle lat.
- To ty - popatrzyłam na niego z wyrzutem - Zniszczyłeś mi życie - po moim policzku spłynęła łza.
- Już tak nie dramatyzuj - zaśmiał się - Tylko Cię pocałowałem - prychnął.
- Wkładałeś mi ręce pod koszulkę i próbowałeś.. - zatrzymałam się.
- Dobrać się do ciebie - dokończył za mnie. Zaczął iść w moim kierunku. Podbiegłam do drzwi, które prowadziły na podwórko. Ledwo je otworzyłam i delikatnie przecięłam się nożem, który cały czas miałam ze sobą. Pobiegłam przed siebie. Ten jednak był tuż za mną. Byłam przerażona.
- Pomocy! - krzyczałam na tyle głośno ile umiałam - Pomocy! - powiedziałam to ponownie i chwyciłam się za włosy pozwalając łzom spłynąć po moich policzkach. Stał dwa metry ode mnie.
- Chyba nikt Cię nie słyszy, jaka szkoda - szedł w moim kierunku.
- Czekaj - zaczęłam - Zanim mi coś zrobisz, możesz zdradzić powód przez, który chcesz mnie skrzywdzić? - spytałam.
- Odrzuciłaś mnie, kochałam Cię, pragnąłem mieć przy sobie cudowną Leile Carver. Jednak ty postanowiłaś inaczej - odpowiedział. Wpadł w jakiś szał. Płakał i śmiał się równocześnie. Zaczynam uważać, że uciekł z zakładu psychiatrycznego. Co jeżeli to jest prawdą? Jednak nie było już na co czekać pobiegł wprost na mnie. Przeciął mi scyzorykiem policzek z którego od razu zaczęła cieknąć krew. Zaczęliśmy się szarpać. Nóż wypadł mi z ręki. Po chwili przewróciliśmy się na trawę. Rozpaczliwie wołałam pomocy. Poczułam ogromny ból w lewym udzie. Josh użył swojego scyzoryka ponownie i ponownie. Krzyczałam, płakałam, błagałam, żeby przestał.

§    
Perspektywa Leo

Shakira wszystko mi wyjaśniła. Wymknęła mi jak głupi jestem, że uwierzyłem w tę zdradę. Jak taka dziewczyna mogłaby mnie kiedykolwiek zdradzić. Miała rację. Przecież wiedziałem, że wszyscy są przeciwko nam a jak głupek w to uwierzyłem. Jechałem właśnie do naszego domu. Towarzyszył mi Gerard, ponieważ nie chciałem być tam sam. Mógłbym jeszcze zmienić zdanie. A naprawdę tego nie chciałem. Ale człowiek robi różne rzeczy, gdy się boi. Zaparkowałem na podwórku. Skierowałem się ku drzwiom wraz z Gerim, które chciałem już otwierać, ale byłem w stanie przysiąść, że słyszę jakieś krzyki. Skierowaliśmy w stronę podwórka a wrzaski stawały się coraz głośniejsze. Leila leżała na trawnika całe w krwi. Jakiś chłopak nad nią stał. To był on, Josh. Popatrzyliśmy się na siebie z Gerardem. Od razu pobiegliśmy w stronę sprawcy. Pod naszym ciężarem upadł i nie mógł się ruszać. Wyciągnąłem telefon i szybko zadzwoniłem na policję po czym na pogotowie. Leila patrzyła się przerażona w moje oczy. Złapałem ją za rękę a ta po chwili straciła przytomność. Chciałem ją złapać, już ją zawieść do szpitala. Ale Gerard nie poradziłby sobie z nim sam. Zacząłem płakać i krzyczeć. 
- Wszystko będzie w porządku - usłyszałem cichy i niepewny głos Pique. Jeżeli on w to nie wierzy to jak ja mam? Po chwili poczułem jak ktoś klepie mnie po plecach. Był to jeden z policjantów. Założyli mu kajdanki i od razu zamknęli w radiowozie. 
- Leila! - krzyknąłem i szybko do niej podbiegłem. Wziąłem ją na ręce. Było tyle krwi, wszędzie. Usłyszałem odgłos karetki i od razu pobiegłem za tym głosem. Pojazd się zatrzymał a sanitariusze od razu położyli ją na nosze i zaczęli reanimacje. 
- Jedzie pan z nami? - pokiwałem głową na tak i już byliśmy w drodze do szpitala. Przed wejściem poprosiłem Gerarda, aby poinformował Shakire i się nią zaopiekował. 
_______________________
Chwile grozy i psychiczny były przyjaciel? A czemu by nie? :p    

3 komentarze:

  1. To na prawdę w pewnym momencie było przerażające. Na szczęście w porę zjawił się Gerard i Leo. Oby Leila z tego wyszła i znów była szczęśliwa z Messim. Na prawdę się przestraszyłam i w sumie wciąż się boję o zdrowie Leily. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Czekam na następny i Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mi ciarki przeszły :o Boję się o Leile :/ Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. oby bylo wszystko okey :) bo jak nie to zabijje! <3 czekam.na nexta ^^

    OdpowiedzUsuń