|Wszystko straciło sens|
*Perspektywa Leo*
- Pana partnerka straciło bardzo dużo krwi - siedziałem w gabinecie lekarskim chwile po dwugodzinnej operacji Leily - Jej organizm nie funkcjonuje prawidłowo, ledwo trawi środki uspokajające co oznacza, że z dalszym leczeniem będziemy musieli zaczekać z tydzień czasu - zatrzymał się na chwile, aby wziąć oddech - Przez ten okres czasu będzie w śpiączce. Nie możemy panu obiecać czy na pewno wybudzi się po tak krótkim czasie. Są na to jednak nikłe szanse - zakończył.
- Ile według pana będzie w śpiączce? - spytałem drżącym głosem. Lekarz spuścił głowę. Nie wróżyło to niczego dobrego.
- Jeśli mam być z panem szczery przewidujemy minimum miesiąc czasu - podejrzewałem, że to powie - Nie jesteśmy jednak pewni czy się obudzi - dodał cicho, smutnym głosem. Popatrzyłem na niego z przerażeniem - Zrobimy co się da, aby ją uratować - podziękowałem mu ze łzami w oczach i opuściłem gabinet. Pod jej salą zauważyłem Gerarda, Shakire, Neymara, Bartre i Alvesa. Przeszedłem obok nich nie mówiąc ani słowa od razu kierując się do swojej dziewczyny. Usiadłem na krześle niedaleko jej łóżka i złapałem ją za rękę.
- Czuję się o wiele lepiej kiedy jesteś w pobliżu - przetarłem łzę spływającą z mojego policzka i delikatnie się uśmiechnąłem - Akceptujesz mnie za to kim jestem. A ja staram się robić wszystko abyś była szczęśliwa. Pokochałem Cię od pierwszej minuty, już wtedy wiedziałem, że jesteś dla mnie najważniejsza. No, bo przecież uratowałem ci życie? - zmarszczyłem brwi - Nie chciałem tego do siebie dopuścić, byłem jeszcze z Antonellą. Gerard pokłócił się ze mną z pięć razy o Ciebie - zaśmiałem się - Próbował mi to uświadomić a ja niepotrzebnie Cię zbywałem. Teraz jednak wiem czego chcę. Chcę żebyś ty towarzyszyła mi do ostatniej minuty ziemskiego życia. Więc musisz się wybudzić rozumiesz? - mocniej ścisnąłem jej dłoń i pozwoliłem paru łzom spłynąć po moim policzku. Przetarłem je i skierowałem się do wyjścia.
- Kocham Cię - powiedziałem jeszcze po czym otworzyłem drzwi. Spojrzałem na grupę, która z niecierpliwością wyczekiwała odpowiedzi. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem mówić. Zasługiwali na prawdę bardziej niż ktokolwiek inny na świecie. Byli dla niej tak samo ważni jak ja.
§
Błądziłem ulicami słonecznej Barcelony. Nie umiałem już znieść widoku szpitalnych korytarzy. Shakira z chęcią zgodziła się mnie zastąpić i czekać na jakieś poprawy stanu zdrowia Lee. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Dlaczego ten chłopak, zrobił jej aż taką krzywdę. Widok zakrwawionego ciała Leily na pewna długo mnie nie opuści. Przynajmniej do momentu wybudzenia się ze śpiączki. Jedyne o czym teraz marzę to usłyszeć jej cudowny piskliwy głos. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Nie patrząc na rozmówce wcisnąłem zieloną słuchawkę.
- Dzień Dobry. Tu główny posterunek policyjny w Barcelonie. Czy mam zaszczyt rozmawiać z panem Lionelem Messim? - zapytał. Zdezorientowany od razu potwierdziłem swoje dane - Dzwonię w sprawie próby zabójstwa pańskiej partnerki.
- Tak, proszę mówić dalej - odparłem.
- Oskarżony, Pan Josh Dashner, jest stałym pacjentem zakładu psychiatrycznego w Madrycie. Nigdy nie powinien opuszczać swojego pokoju a władze ośrodka zostaną skazani na karę pieniężną w celu nie upilnowania niebezpiecznego pacjenta. Nic więcej jednak w tej sprawie nie jesteśmy w stanie zrobić. Sąd z pewnością uzna go za niepoczytalnego w chwili popełniania przestępstwa i zostanie on odesłany do zakładu. Ale to już tylko formalność - odpowiedział.
- Rozumiem. Więc mogę użyć stwierdzenia, że jesteśmy wolni od tego mężczyzny? - zapytałem.
- Musi pan później przyjść podpisać papiery za panią Leile Carver. Z tego co wiemy jest w śpiączce.
- Kiedy mam się zjawić w komisariacie? - chciałem to zrobić jak najszybciej, aby w końcu móc odetchnąć od tej całej sprawy.
- Nie musi się Pan śpieszyć - powiedział ciepłym głosem komendant.
- Jestem niedaleko więc zaraz się tam zjawię. Dziękuję za informacje, do widzenia - rozłączyłem się. Byłem kilka kroków od policyjnego budynku więc nie widziałem powodu czemu nie skończyć tego tu i teraz. Podpisałem z kilka dokumentów, które uważnie przestudiowałem i oddałem je w ręce starszego policjanta. Jedyne co zostało mi teraz, to czekać na poprawę zdrowia Lee. Wiążę z nią przyszłość, wręcz, nie wyobrażam sobie jej bez niej. Potrzebuję ją. Powolnym krokiem wracałem do szpitala. Po drodze rozdałem parę autografów starając się nie okazywać kibicom powodu do zmartwień. Bez nich bylibyśmy nikim. Dzięki nim czujemy się potrzebni i w głębi wszystkie bramki kierujemy do nich. Po ostatniej passie remisów i porażek zostali tylko sami prawdziwi kibice. żadnych sezonowców. I tak rozmyślając znalazłem się u boku Shakiry w pięć minut. Uśmiechnęła się do mnie a ja po prostu się do niej przysiadłam. Oparłem głowę o ścianę i zamknąłem oczy.
_____________________
Wielkimi krokami zbliżamy się do końca opowiadania :) No, bo w prawdzie został już tylko epilog. Dziękuję wam za wszystkie komentarze i miłe słowa. Były dla mnie wielkim natchnieniem. Ale nie teraz będę się rozczulać, bo mam do napisania jeszcze epilog! :)
Wspaniały, aż uroniłam łzę. Mam nadzieję, że Leila się wybudzi i będzie wszystko w porządku. Trochę szkoda, że już kończysz tego bloga. Jest na prawdę świetny. Czekam na epilog i Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń